Contra Evolution: Hardcore z lat ’90, czy odpicowana popierdółka XXI wieku?

Contra

Contra, Contra, Contra… nie znam osoby, dla której ta nazwa byłaby obca. Przeglądając oferty sklepu Google Play, jakimś trafem i ku mojej uciesze, pojawił się napis Contra Evolution. Nie zastanawiając się ani chwilę zaakceptowałem instalację i…

Do mych uszu napłynęła znana już, chociaż lekko odświeżona muzyka tytułowa i poczułem się jakbym cofnął się o 20 lat wstecz. Następnie przejście do menu wyboru rozgrywki… zaraz, zaraz, zaraz, jakie menu? Przecież na tzw. Pegazusie dawało się start i od razu zaczynaliśmy Stage 1. W nowej Contrze dostajemy klika trybów rozrywki (Arcade Mode, Mission Mode, Boss Rush, Elite Mode- dwa ostatnie do odblokowania). Ja skupię się akurat na tym, co interesowało mnie najbardziej, czyli Arcade Mode.

Chwila nie minęła, a już mam następny ekran, a na nim wybór postaci. Nieco mnie to zszokowało, gdyż w czasach, w których ja grywałem w ten ponadczasowy i- nie da się ukryć- świetny tytuł, to laliśmy się z kuzynem po mordach kto bierze pierwszego pada aby być “niebieskim”, a kto drugiego aby być “czerwonym”. No cóż, czasy się zmieniają, a wraz z nimi standardy elektronicznej rozrywki. Gracz ma do wyboru cztery postaci, a są nimi: Bill Rizer, Lance Bean,Erica Ricci (do odblokowania), Saly Inohara (do odblokowania). Bill oraz Lance są wyspecjalizowani we wszystkich broniach, natomiast przedstawicielki płci żeńskiej już nie (Erica włada najlepiej dwoma pistoletami, a Saly shurikenami), i nie ma tutaj chociaż kszty nieprawdy. Otóż nawet znane dotychczas z klasycznej wersji Contry bronie, wraz z wyborem bohatera potrafią się zmienić! Niby mechanikę działania będą miały taką samą, ale nie do końca.

Ok, wybieramy postać i ponownie z głośnika wydobywa się znana muzyka, jednak od razu widać, że nic nie będzie takie jak dawniej. Niby znowu przeciwnicy lecą na nas od prawej strony. Niby znowu znajdźki są w tym samym miejscu. Niby plansza nie została zmieniona. Niby znowu przemy do przodu i strzelamy ile fabryka dała. Strzelamy, no właśnie… twórcy postanowili umilić grę mobilną i wyposażyli nas w tryb automatycznego strzelania i nie da się ukryć, iż jest to dość uciążliwe, a w pewnych momentach nawet drażniące. Nagle nia mamy wpływu na to w co i kiedy strzelamy, tylko w którym kierunku mają lecieć pociski. Pauza, ustawienia i szukam gdzie mogę to wyłączyć, a tutaj rozczarowanie, ponieważ nie można. Zatem przez całą zabawę jesteśmy zmuszeni zagryźć język i wyrazić zgodę na taki tryb. Szkoda.

Do dyspozycji mamy 8 klasycznych poziomów. Jest: Jungle, Base1, Waterfall, Base2, Snow Field, Energy Zone, Hangar, Allien’s Lair. Plansze, chociaż dopieszczone pod względem graficznym, to nadal są zaprojektowane tak jak ich pierwowzory z wersji na NES’a. Różnicy, choć niewielkiej, można dopatrzyć się natomiast jeżeli chodzi o bronie.

Wśród arsenału dobrze znanego z kultowej Contry, czyli:
M – Karabin maszynowy
F – Miotacz ognia
L – Laser
S – Karabin rozproszony
R – Ulepszenie broni
B – Ochrona bohatera
Bomba – niszcząca wszystko co znajduje się w zasięgu wzroku
(NOWOŚĆ) H – Pociski samonaprawadzające

O ile tych znanych nie trzeba przedstawiać, tak pociski samonaprawadzające potrafią mile zaskoczyć nas podczas samej penetracji poziomów, ale tak samo i potrafią ją niesamowicie utrudnić, zatem nie należy skupiać się tylko na jednej broni. W tym przypadku strzały są dość silne, aczkolwiek należy pamiętać, iż lecą wszędzie, gdzie tylko pojawia się wróg. I tak w przypadku chociażby BASE1, czy BASE2 jest ona całkowicie bezużyteczna.

Powróćmy jeszcze na moment do samych bohaterów. Ci oprócz tego, że różnią się broniami, a raczej tym w jaki sposób wystrzelają pociski, to posiadają jeszcze możliwość upgrade’u poszczególnych umiejętności. Tych dokonujemy albo za punkty zdobyte w grze albo za diamenty. Te ostatnie naturalnie kosztują realne pieniądze. Również możemy “dopasić” naszego bohatera w ataki specjalne, które zdobywamy wraz ze wzrostem poziomu postaci. Całość niby jest przydatna, jednak w pierwowzorze tego nie było, a fun był niesamowity i to zdecydowanie- moim zdaniem- stanowiło o sile tego tytułu, mówiąc krótko chodziło o prostotę i tryb dwuosobowy.

Powracając do pytania z samego początku, czy Contra Evolution, to nadal ta sama stara, dobra Contra, mam mieszane uczucia. Dzięki tej pozycji mogłem ponownie przenieść się w świat dzieciństwa i przypomnieć sobie różne śmieszne sytuacje związane pośrednio lub bezpośrednio z grą, lecz mam również wrażenie, że niektóre opcje są dodane nad wyrost. Na przykład kiedy ginęło się przy ostatnich poziomach, to nie było mocnych aby pad w końcu nie spotkał się ze ścianą lub podłogą. W Contra: Evolution możemy jednak kontynuować zabawę “wykupując” życia za bonusy zebrane podczas ukończenia poprzednich plansz. Aby nie było niedomówień, to nadal dobry i poczciwy tytuł. Hołd dla Contry z 1988 roku. Remake, dostosowany do dzisiejszych trendów i oczekiwań. Ładny graficznie oraz z poprawioną muzyką i efektami dźwiękowymi. Jednak czego nie mogę przeboleć, to ten tryb autofire, który z jednej strony dodany został z wiadomych względów, aczkolwiek siłą rzeczy zabija miodność tytułu i za to ocena jest nieco niższa. Zabrakło mi jeszcze jednej rzeczy. Intra oraz outra. Tak czekałem z wypiekami ażeby zagłębić się ponownie w fabułę, lecz grę zaczyna się “od tak”, bez “ani me, ani be”, a koniec następuje tak samo szybko, tj. zabijasz bosa i to tyle. Przenosisz się do menu głównego. Liczę także na to, iż wyjdzie jakiś update, dzięki, któremu będzie można pograć we dwójkę.

Mimo wszystko ocena końcowa, to solidne: 9/10

Posted on July 13, 2014, in FPP/Strzelanki and tagged , , , . Bookmark the permalink. Leave a comment.

Leave a comment